Duża zachorowalność załogi oraz jej duża fluktuacja były wielkimi problemami tarnowskich Azotów przez całą dekadę lat 80 XX wieku. Dezorganizowało to pracę w przedsiębiorstwie. Mała była niestety wówczas atrakcyjność i konkurencyjność Azotów na rynku pracy. Coraz bardziej odczuwało się brak pracowników z wykształceniem wyższym, techników czy absolwentów liceum.[1] W 1987 roku z pracy w Azotach zrezygnowało ogółem ok. 1150 pracowników, a przyjęto ponad 800. Pierwsze pytania potencjalnego kandydata do pracy brzmiały: „ile mi zapłacicie” i „kiedy dostanę mieszkanie”.
Na razie pracownicy działu kadr nadal konkurować muszą z kadrowcami ze śląskich hut i kopalń, polonijnych i prywatnych firm, dysponujących, co tu dużo mówić, wyższymi kartami atutowymi – pisał w lutym 1988 roku redaktor „Tarnowskich Azotów”.[2]